sobota, 27 czerwca 2015

powitanie z Taorminą

Jestem już w samolocie, miejsce mam przy oknie. Chmury, chmury, chmury. Wreszcie widać wyspę - już mi się podoba. Teren górzysty, zielony, no i widać Etnę.
Podczas oczekiwania na bagaż chciałam uruchomić telefon, niestety nie pamiętałam PINu, no trudno, może na miejscu kupię sobie kartę.
Autokar TUI już na nas czekał. Pierwsze spostrzeżenie - autokar jechał bardzo szybko, pędził.
W oddali widać było Catanię. Widać było skupisko bloków, więc miasto nie dla mnie, wolę małe miasteczka. Po raz pierwszy widzę złoża lawy - Catania była całkowicie zniszczona w wyniku erupcji Etny i widać pozostałości w postaci czarnej, zbitej lawy.


 
zdjęcie zrobione podczas jazdy autobusem, więc jakość kiepska

Po ok. godzinie byliśmy już na miejscu w Taorminie. odjechaliśmy pod hotel Villa Bianca. Mój pokój to 911 na 5 piętrze. Pokoik malutki, pod ścianą łózko, niewielka szafa wnękowa, ładna łazienka. Niewielki balkon z przepięknym widokiem na morze.





Na moim piętrze jest jeszcze bardzo duży taras, widok zapiera dech w piersiach - przede mną morze, skały, za mną góry. Widzę też kolejkę linową do Taorminy. Widzę cztery białe wagoniki sunące
w górę.


 
Przebrałam się i wyruszyłam na zwiedzanie. Do kolejki linowej idę 3 min. Bilet tam i z powrotem kosztuje 6 euro. Jadę w pierwszym wagoniku, chcę wszystko widzieć jak najlepiej.
Po 4 minutach jestem u celu. Nie wiem jak iść, dokąd, poruszam się intuicyjnie. Śniadanie jadłam w samolocie,jestem już głodna, więc wstępuję do restauracji.


 
restauracja nazywa się La Zagara, widać szyld po prawej stronie
 
 Zamawiam sycylijską caponatę. No i zaczęło się - jestem pod wrażeniem smaku, ale także sposobu podania. Wyczuwam ocet balsamiczny, seler naciowy pokrojony drobniutko, natomiast bakłaża pokrojony w grubszą kostkę. Widzę kawłki papryki czerwonej i żółtej, jest też chyba ryba. Moja caponata ma się nijak do tej. Do tego mam
3 kromki chleba, najlepszy jaki jadłam, z chrupiącą skórką. Do picia woda. Zapłaciłam 13 euro.
 
 
 Nie pamiętam jak szłam. Trochę w górę, trochę w dół. Bardzo mi się tutaj podoba. Wszystko.
Z każdym krokiem jest inny widok. Dużo turystów, wyczuwam spokój, brak pośpiechu.










 
Szłam pod górę wąską uliczką, nie ma utaj chodników dla pieszych, trochę się bałam jadących samochodów. Ludzie tacy mili, pozdrawiają mnie, uśmiechają, ale to nie ma nic wspólnego z tym sztucznym amerykańskim uśmiechem. Wyczuwam życzliwość jaką mają w stosunku do turystów, albo raczej samotnych kobiet. Chociaż wcale nie jestem wyjątkiem, bo takich samotnych jak ja widziałam tutaj całkiem sporo. W różnym wieku. W pewnej chwili zagadnął mnie sympatyczny Włoch. Po krótkiej wymianie zdań zaproponował wspólny spacer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz