czwartek, 24 września 2015

kuchnia sycylijska

Lubię kuchnię włoską. A teraz pokochałam jej siostrę - kuchnię sycylijską.
Zacznę od śniadania.
W hotelu na śniadanie to była uczta. Wszystko to co tak lubię: kawa latte z delikatną pianką. Kelner przynosił dwa dzbanuszki: w jednym, mniejszym, była kawa, a w drugim, nieco większym, lekko spienione mleko (po powrocie do domu od razu kupiłam sobie dwa dzbanuszki w stylu prowansalskim i w weekendy piję kawę elegancko). Zawsze były słodkie bułki, rogaliki, czyli croissanty z czekoladą. Był chleb z chrupiącą skórką, zarówno zwykły, czyli bez dodatków, jak też
z dodatkami, typu suszone pomidory. Bardzo mi smakował. Codziennie były ciasta do wyboru (ja próbowałam wszystkich), tarty z owocami, a nawet ciasta z kremem. Były wędliny, żółte sery, jajka, dżemy, miód, płatki. Zauważyłam, że Włosi wędlinę posypują grubo zmielonym pieprzem. Były owoce z puszki - ananasy, brzoskwinie, gruszki. Włosi jedli je z jogurtem. Proste, a jakie smaczne. Do picia oprócz kawy były soki
i woda.No i owoce. Pomarańcze sycylijskie - niezbyt duże, trochę brzydkie, bo naturalne, dojrzałe na słońcu, a nie podczas transportu. Były śliwki, gruszki, brzoskwinie, nektarynki. Smak nie taki jak te
z supermarketu.


 
 


                                   
                              śniadanie z widokiem na morze, czy może być coś piękniejszego?



Kiedy mieszkałam w B&B Tano's w Naxos śniadania jadłam w kafejce. Zamawiałam oczywiście kawę latte i rogalika (croissanta) z nadzieniem z białej czekolady lub czekolady. Siedziałam na zewnątrz. Nigdzie nie musiałam się spieszyć.


                                

Obiady i kolacje - trudno je odróżnić W hotelu jako przystawka czy też pierwsze danie było coś wegetariańskiego: sałatka, makaron codziennie z innym sosem, risotto z różnymi dodatkami, na drugie było mięso lub ryba do wyboru. No i deser - ciasta, tarty, cannoli - coś jak rurka z kremem, rurka w smaku przypominała faworki, a nadzienie zrobione było z serka ricotta.


                              


U Ignazia jadłam gnocchi (czyt. nioki) z serem - nie wiem co to był za ser, jadłam taki po raz pierwszy. Jadłam pomidory o dziwnym kształcie polane jedynie oliwą. Kawa oczywiście
z kawiarki. Do picia woda. Pytałam Ignazia, czy pije herbatę, parzoną tak jak u nas, czyli zalaną wrzątkiem. Powiedział, że nie.
Kiedyś Ignazio kupił biscotti - jadłam je po raz pierwszy. Ciasteczka z grubo siekanymi migdałami ( w Polsce kupuję je w Green Caffe Nero).

                                    


Innym razem poszliśmy na pizzę. Była to pizzeria urządzona w starym stylu, w środku był półmrok, ściany surowe, z kamienia. Ignazio powiedział, że tutaj jest najlepsza pizza, chyba miał rację, bo rzeczywiście bardzo mi smakowała. Ciasto było raczej cienkie, wilgotne.

Nie jestem w stanie opisać wszystkich potraw, jakie jadłam, ale wszystkie bardzo mi smakowały. A co najważniejsze są proste do zrobienia w domu (chociaż w smaku nie dorównują tym, które jadłam na Sycylii).



 
 
 
 
 
 
 
lody podają w kubeczku, cena zależy od wielkości kubeczka, można zamówić różne smaki w jednym kubeczku, czyli nie gałki jak u nas, lody nakładają szpatułką, jak widać na zdjęciach lody nakładają od serca, czyli dużo, bardzo smakowały mi lody pistacjowe, konsystencja lodów  - nieco ciągnąca

 
do obiadu zamówiłam herbatę, jak widać na zdjęciu podali ją w dzbanuszku do spieniania mleka

 
białe wino do obiadu, dla jednej osoby wino podali w karafce

 
tę morwę jadłam podczas wycieczki w wiejskie okolice, wcześniej jadłam granitę z morwy czarnej -Ignazio starał się objaśnić, co to za owoc, ale nie bardzo rozumiałam, dopiero na wsi zrozumiałam, że chodziło o morwę

 
 granita migdałowa - granitę jadłam po raz pierwszy, w upalny dzień doskonała zamiast lodów,  ta była z migdałów, do tego piliśmy wodę
 


 
risotto - kolejna potrawa, którą jadłam po raz pierwszy na Sycylii

 
omlet francuski - w tym przypadku z nadzieniem z prosciutto (szynka parmeńska) i niewielką ilością sałaty



 makaron casarecce - rodzaj makaronu, w sosie pomidorowym, z kawałkami bakłażanów, liśćmi bazylii, posypany startym parmezanem

 
sycylijska caponata - duszona cebula, papryka, seler naciowy, bakłażan i pomidory, plus nieznane mi dodatki
 
Lubię kuchnię włoską za jej prostotę. Teraz polubiłam jej sycylijską wersję. Często przyrządzam zarówno caponatę jak i risotto czy casarecce. Nie wychodzą tak smaczne jak oryginał, ale przywołują miłe wspomnienia.
 
 
 
 
 
 

Ignazio Cassaniti - poeta

Poznałam cię już pierwszego dnia podczas pierwszego pobytu na Sycylii. Spacerowałam po Taorminie, zupełnie bez celu, po prostu szłam przed siebie. Było bardzo gorąco, na głowie miałam słomkowy kapelusz dla ochrony przed słońcem. Być może dzięki niemu zwracałam na siebie uwagę.


                                                           tutaj się poznaliśmy
 
Nie pamiętam jakimi słowami mnie zaczepiłeś. Nie pamiętam dokładnie co odpowiedziałam, coś w rodzaju, że jestem turystką z Polski. Zaproponowałeś spacer, a ja się zgodziłam. Mówiłeś dużo o swoich zainteresowaniach literaturą. Wymieniałeś ulubionych pisarzy,
a większość z nich to także moi ulubieni pisarze, jak chociażby Balzak czy niemieccy romantycy. Zapytałeś, czy pisałam kiedyś wiersze, odpowiedziałam, że kiedy byłam nastolatką próbowałam pisać, ale potem gdzieś przeczytałam zdanie, że "lepiej czytać dobre książki, niż pisać złe" i tak też zrobiłam.
Podczas tego pierwszego pobytu spotkaliśmy się parę razy.  Pokazałeś mi prawdziwą Sycylię - miejsca, w których turyści raczej nie bywają, bo nie są atrakcją turystyczną. Miejsca, które znają miejscowi. Opowiadałeś o bogatej historii Sycylii, historii miast, głównie Taorminy
i pobliskiego Naxos. Wtedy po raz pierwszy zabrałeś mnie w góry i pokazałeś tzw. countryside - wiejskie okolice, zupełnie inne niż polskie.
Po powrocie do Polski szukałam informacji o Tobie. Znalazłam coś, co przykuło moją uwagę:
 
Ombre dell'Eden : poesie / Ignazio Cassaniti ; postfazione di Beppe Costa - czyżby to był Twój tomik  poezji? Ludzi o takim imieniu i nazwisku może być wielu, ale Twoje zainteresowania literackie, pytania, czy próbowałam pisać, wskazywały, że to możesz być Ty.
Dwa miesiące później wylądowałam w Katanii. Wyjechałeś po mnie samochodem. Zgodnie
z naszą wcześniejszą umową dwie noce spędziłam nieopodal Isola Bella, kolejne w Naxos.
Połowa sierpnia, upał nie do zniesienia, tłum ludzi, głównie Włosi.
Spotykaliśmy się głównie wieczorami, kiedy kończyłeś pracę.
Podczas jednej z naszych rozmów wspomniałeś o tomiku poezji, powiedziałam, że wiem, znalazłam taką informację w internecie i podejrzewałam, ze to Ty. Byłeś bardzo zadowolony.

                             
 
Te wiersze zaczął pisać w wieku 14 lat, kiedy zmagał się z depresją. Nie widział sensu życia, a życie sprawiało ból. Tytuł "Ombre nell'eden", czyli "Cienie w raju" mówi wszystko - życie jest piękne, ale nieraz cienie, czarne chmury zasłaniają nam uroki życia. Pierwsza część tomiku poezji dotyczy właśnie tego okresu. Potem pojawia się nadzieja (część II), a wreszcie pragnienie życia (część III).
 
Powiedziałeś, że teraz inaczej patrzysz na życie, nawet na jego cienie.  Bardziej jesteś ciekaw co będzie jutro, co będzie dalej. Ta ciekawość jest Twoją siłą napędową.
 
Wiersze były opublikowane w wydawnictwie Pellicanolibri, a wstęp napisał Beppe Costa - poeta i wydawca. Były dwa wydania tomiku, pierwszy nakład to 1000 egzemplarzy. Pierwsze wydanie w 1997 r. w Rzymie, kolejne w 1985 r. Większość egzemplarzy znajduje się w wielu bibliotekach we Włoszech i na Sycylii. Resztę kupili znajomi Ignazia. Jak Iganzio sam powiedział, na szczęście cały nakład został sprzedany, bo najgorsze, co może spotkać autora, to kiedy jego książka znajdzie się w markecie po 1 euro lub kiedy niesprzedane egzemplarze idą na przemiał.
 
Ignazio, dziękuję Ci za piękną lekcję o literaturze włoskiej, o włoskich pisarzach i ich dziełach. To dzięki Tobie poznałam takich twórców jak Beppe Costa, Dario Bellezza i Pier Paolo Pasolini. Chciałabym, żeby Twoja powieść przyniosła Ci to, o czy marzysz - nieśmiertelność. Bo artyści żyją zawsze, wiecznie, śmierć nie ma nad nimi władzy.